Głupota ludzka granic nie zna
Sprawa, która była czystym kuriozum
Choć o sprawie, o której chcemy powiedzieć minęło już kilka ładnych lat, to wciąż skrywa ona w sobie pewne tajemnice. Wydarzenie z września 2014 roku bardziej wywołało zaskoczenie i niedowierzanie niż oburzenie. Wielu zadawało sobie wówczas pytanie o granice ludzkiej głupoty. Chodzi o sytuację, w której to niejaki Dariusz K. spróbował ukraść policyjną furgonetkę… wraz z funkcjonariuszami siedzącymi w środku.
Pomysł niezbyt roztropny
Dariusz K. przed dokonaniem wspomnianego czynu parał się głównie kradzieżą samochodów na terenie miasta Ząbki. Wydawać by się mogło, że spryt i przebiegłość, a także wrodzona inteligencja to cechy, które raczej powinny cechować złodzieja, który chce być skuteczny. Zwłaszcza tego złodzieja, bo do momentu incydentu z furgonetką Dariusz K. pozostawał nieuchwytny, natomiast rzeczywistość brutalnie go zweryfikowała.
Policjanci przyjechali nieoznaczoną furgonetką w miejsce, które ich zdaniem było szczególnie narażone na kradzież samochodów. Spokojnie obserwowali okolicę. Siedząc w samochodzie czekali na rozwój wydarzeń. Po godz. 20:00 Dariusz K. usiłował włamać się do furgonetki. Policjanci siedzieli w części dostawczej. Nabrawszy pewności, że mężczyzna perfidnie dokonuje przestępstwa, opuścili pojazd i aresztowali 40-latka. Funkcjonariusze dotarli do mieszkania Dariusza K., gdzie odnaleźli narzędzia służące kradzieży oraz legalizacji.
Udana zasadzka
Trzeba powiedzieć, że w tym przypadku funkcjonariusze spisali się na medal. Problem kradzieży aut w Ząbkach był wtedy bardzo palący. Aż trudno było uwierzyć, że za wszystko odpowiada tylko jeden człowiek, natomiast taka była prawda. Sposób w jaki Dariusz K. wpadł w ręce policji jest wręcz kuriozalny i nadawałby się na scenariusz od filmy komediowego albo przynajmniej do skeczu kabaretowego. Być może złodziej nie pomyślał zawczasu. Być może miał zwyczajnego pecha. Jakby na to nie spojrzeć, należy się cieszyć, że wszystko zakończyło się właśnie tak, a nie inaczej.