Konfrontacja w sądzie: "Król dopalaczy" kontra prokuratura
Prokuratura domaga się surowego wyroku dla Jana S., znanego jako „król dopalaczy”. Zgodnie z oskarżeniem, mężczyzna ma na sumieniu narażenie zdrowia, a nawet życia, ponad 16 tysięcy osób. Poprzez swoją działalność handlową związana z dopalaczami, Jan S. miał również przyczynić się do śmierci pięciu osób. Mimo poważności zarzutów, sam oskarżony upiera się, że nie jest przestępcą ani niezłomnym „królem dopalaczy”, jak próbuje go przedstawiać prokuratura.
Podczas ostatniej rozprawy sądowej, która miała miejsce w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga, obie strony procesu wygłosiły swoje mowy końcowe. Po wcześniejszym zamknięciu przewodu, sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz postanowiła odroczyć ogłoszenie wyroku do dnia 3 października.
Prokurator Wojciech Misiewicz podczas swojego wystąpienia skupił się na dowodach obciążających Jan S., na które składają się między innymi zeznania świadków. Wśród nich znaleźli się zarówno współpracownicy oskarżonego związani z nielegalnym biznesem, jak i ci, którzy nabywali środki od niego. Prokurator Misiewicz wspomniał też o świadkach dostarczających składniki chemiczne do produkcji dopalaczy oraz tych, których majątkowe sfery zostały dotknięte przez działalność oskarżonego. Zauważył jednak brak pewnej grupy świadków – osób, które zmarły w wyniku kontaktu z dopalaczami sprzedawanymi przez Jana S.